niedziela, 21 sierpnia 2011

Powrót do domu ...


Powrót
Z Polonezkoy wyjechaliśmy w sobotę o 10 rano, choć zamierzaliśmy wyjechać w piątek o 24 (jak widać bardzo nam się nie chciało wyjeżdżać i wracać), trasa prosta do Istambułu, a tam autostradą płatną do Edrine i do granicy z Bułgarią. Na granicy kontrola paszportów i bagażnika po stronie tureckiej i każą jechać dalej. Jeszcze postanowiliśmy wstąpić do sklepu wolnocłowego, sporo tu ludzi, jednak ceny „wolnocłowe” to chyba są tylko z nazwy lub dla Turków, bo dla nas nie wydają się korzystne. Jedziemy w stronę Bułgarów, a tu otwory w jezdni „napluły” nam na szybę przednią, okazuje się, że to dezynfekcja podwozia (samochodu). Dalej okienko kontrola paszportowa po stronie bułgarskiej, znów okienko, myśleliśmy że może Bułgarzy na granicy sprzedają winiety, które obowiązują wszystkich turystów, ale nie … okazuje się, że owa dezynfekcja kosztuje 3 euro. Mamy tylko 2 euro i 2 lewy, ponieważ Pani nie chce przyjąć euro centów.

Ankara i Istambuł dwie stolice Turcji

Ankara
Z Kapadocji dojechaliśmy do Ankary. Pierwsze nasze wrażenie, że miasto to jakieś małe, a jak na stolicę Turcji to już w ogóle, po wjechaniu na wzgórze okazało się, że to tylko przedmieścia, a naszym oczom ukazał się piękny widok nowoczesnego, tętniącego życiem miasta. Obecnie Ankarę zamieszkuje ponad 5 milionów ludzi a jeszcze przed prawie 90 laty zamieszkiwana była przez 20 tys. osób, kiedy to w 1923 r. Przywódca Atatürk przeniósł tu stolicę Turcji z Istambułu, nie tylko ze względu na jej centralne położenie ale także ze względów historycznych W czasach rzymskich była kwitnącym ośrodkiem handlowym była też letnią stolicą cesarzy wschodnio-rzymskich, którzy przybywali tu wraz z całym dworem i ukrywali się przed upałami.. W Ankarze udaliśmy się do Ambasady Polskiej i umówiliśmy się na wizytę na dzień następny. Na bramie ambasady poznaliśmy bardzo sympatycznego pracownika BOR’u. Udaliśmy się na nocleg na camping nad jeziorem Gölbashi.