Jezioro Van
Dalej jedzie my nad Jezioro Van. Jest już po 18-tej, a my musimy pamiętać, że do granicy z Iranem zostało już niewiele, bo tylko kilkanaście kilometrów, a ponadto należy pamiętać, że jest to obszar dawnego Kurdystanu. Po drodze widzimy liczne kontrole powadzone przez wojsko (zatrzymują wszystkie pojazdy jadące w przeciwną stronę). W jednym z takich punktów stoi czołg. Przestajemy czuć się bezpieczni. Jak się okazuje wszystkie kontrole, samochody opancerzone, czy nawet czołgi to wszystko jest dla bezpieczeństwa. Ilość kontroli zwiększa się wraz ze zwiększającymi się problemami lokalnymi. Wojsko sprawdza dokumenty oraz bagaże, ma to na celu ograniczyć ewentualne ataki, czy zamachy. Dojeżdżamy wieczorem do miejscowości Van, na camping, niestety wszystkie miejsca zajęte. W mieście widać przewagę Kurdów, choć mieszkają tu także Turcy i Irańczycy. Jest późno, na ulicach coraz mniej ludzi, a ci co pozostali, nie patrzą na nas zbyt przyjaźnie i jedziemy na posterunek policji, zostajemy wpuszczeni, układamy się do snu a tu ktoś puka, przyszedł szef i stwierdził, że nie możemy tu zostać. Jesteśmy zaniepokojeni, ponieważ w przewodniku przeczytaliśmy, żeby raczej nie poruszać się po zachodzie słońca, jest po północy a my musimy szukać nowego miejsca.